Rozdział #4: „Działo Patefasum!”

    Przeciwnik Kaylin wydawał się być znacznie silniejszy od reszty załogi, z którą walczyli inni obrońcy planety. Sama kobieta nie traktowała go jednak poważnie.
- Nie sądziłam, że przetrwasz rozgrzewkę, ale skoro do tego doszło to pora żebym pokazała ci jak się bawią dorośli. Jak to mówili w pewnym, ładnym języku w innym świecie… Adieu. – po tych słowach na twarzy Cemineyi można było dostrzec szyderczy uśmiech. Chwilę później przeniosła się za pomocą portalu do swojego przeciwnika - pomimo faktu, że przejście otworzyło się zaraz przy nim i zdołał wymierzyć jakikolwiek cios to międzywymiarowa podróżniczka dość płynnym ruchem wykonała unik przemykając obok jego ręki, a następnie wymierzając potężne uderzenie w twarz humanoidalnego tyranozaura. Jakby tego było mało, wojowniczka postanowiła „doładować” swój atak za pomocą ognistej energii, co w efekcie wywołało przy zetknięciu się z twarzą przeciwnika dość solidny wybuch. Oponent pod wpływem eksplozji odleciał kilkanaście metrów dalej obijając się przez moment o ziemię i zatrzymując na jakiejś większej skale. Nie miał połowy twarzy, zaś pozostała jej część była konkretnie poparzona. Nie trudno było się domyślić po tym jak wyglądał, że ten cios okazał się dla niego śmiertelny. Fioletowowłosa piękność poprawiła delikatnie włosy i zaczęła poszukiwać wzrokiem następnego, godnego przeciwnika, obserwując przy okazji poczynania swojego towarzysza.

    Oczywiście, nie sposób zaprzeczyć temu, że niektórzy wojownicy ochraniający Terrę przed większym zagrożeniem mieli „nierówno pod sufitem” - każdy ma jakieś odchyły. Do takich osób należała pewna seksowna, młoda blondynka. Odziana w dość obcisły, ciemny strój z garstką białych elementów, świetnie bawiła się podczas masakrowania słabszych przeciwników, na których trafiała.
- Hej, spokojnie! – krzyknął dobrze zbudowany młodzieniec o białych, chaotycznie ułożonych włosach spiętych z tyłu w kucyk.
- Zamknij mordę i zajmij się swoją robotą, Hatsutoku! – wrzasnęła blondynka z wyraźnym zdenerwowaniem, które można było wyczuć w jej głosie. Nie lubiła, gdy ktokolwiek zwracał jej uwagę podczas pojedynku. Max Hatsutoku zwykle nosi czarną kamizelkę, pod którą znajduje się biała podkoszulka - w obydwu przypadkach nie ma rękawów. Do tego luźne, ciemnoniebieskie spodnie i czarne, sportowe buty z białą nakładką na palce. Po wbiciu w ziemię czaszek dwóch słabych wojowników, jakich nastolatka dorwała na polu walki, utworzyła w dłoniach również niewielkie kule energii - w momencie, w którym miała nastąpić eksplozja, dziewczyna po prostu odskoczyła i teleportowała się kilkanaście metrów dalej. Znajomość sztuk walki w przypadku tej panny nie podlegała jakimkolwiek dyskusjom.
- Phew… Słabeusze. – oznajmiła poprawiając swoje długie jasne włosy. Młodzian, który wcześniej zwrócił uwagę na jej agresywne zachowanie, wylądował tuż obok przyglądając się także temu, co zrobiła z wrogimi jednostkami. Po upływie kilku sekund jedynie cicho westchnął.
- Ariso, kotku… Wyjaśnij mi, dlaczego taka piękna kobieta jest tak bardzo brutalna. – rzekł spokojnie. Nie minęła chwila, gdy otrzymał uderzenie w twarz, po którym po prostu zaliczył glebę.
- Stul pysk. Wyjaśnij mi, dlaczego miałabym się nad nimi litować? – odezwała się bez dłuższego namysłu. Wojownik powoli się podniósł - jak zwykle nie potrafił udzielić odpowiedzi na pytanie zadane przez Tomoyuki. - No właśnie… – dodała przerywając niezręczną ciszę. Nastolatka z uśmiechem na twarzy ruszyła na dalsze „łowy”, zaś Hatsutoku jeszcze przez chwilę spoglądał na to jak odlatuje.
- I tak kiedyś zdobędę Twoje serduszko… i pupę. – wyszeptał wystawiając prawą rękę w bok i zestrzeliwując jakiegoś słabeusza lecącego w jego kierunku. Pod względem wyczuwania aury innych istot, Max był naprawdę świetnie wyszkolony. Mimo to, jak zwykle nie był zainteresowany walką z potencjalnymi przeciwnikami, a pewną dziewczyną…

    Kiedy wampirzyca zamierzała wyprowadzić cios w twarz Shiroge ten wykonał nie tylko skuteczny unik, ale również chwycił kobietę za włosy, a następnie rzucił z ogromną siłą w kierunku nadlatującego Yoha. Złodziej odruchowo złapał swoją partnerkę, momentalnie zmieniając także kierunek lotu. Wylądował kilkanaście metrów od potężnego changelinga, trzymając ją przez chwilę na rękach.
- Tylko na tyle Was stać? Czuję się odrobinę zawiedziony tym pojedynkiem. – oznajmił krzyżując ręce na klatce piersiowej. Wyglądało na to, że nie zamierza atakować pierwszy. Oczekiwał raczej ruchu ze strony pary międzywymiarowych podróżników. Po części było to przejawem naprawdę niesamowitej ignorancji oraz pewności siebie - zwłaszcza wobec złodziei słynących z udanych kradzieży, dokonywanych na terenie… całego multiwersum.
- Może powinnam uwolni-… – zielonooka kobieta nie skończyła mówić, kiedy Atsuko bezczelnie jej przerwał i postawił na ziemię.
- Nie. Owszem, wtedy wygrana byłaby kwestią kilku minut, ale… to byłoby zbyt ryzykowne. Nie panujesz nad sobą i byłabyś zbyt nieobliczalna. Stałabyś się prawdopodobnie zagrożeniem także dla naszych sprzymierzeńców. Znacznie większym od tej jaszczurki. Zresztą, mam lepszy pomysł… – wyjaśnił, zaś przy wypowiadaniu ostatniego zdania na jego twarzy zagościł wredny uśmieszek. Czarnowłosa przedstawicielka płci pięknej zwyczajnie skrzyżowała ręce pod piersiami, a następnie odleciała kilka metrów do tyłu cicho przy tym wzdychając.
- Nasuwa mi się jedynie pytanie, dlaczego nie zrobiłeś tego podczas walki z Kagayaku, albo teraz, gdy walczyłeś z Insyendarem zanim to coś nas odwiedziło. – rzekła po upływie kilku sekund, wyłączając „Holy Drive” oraz siadając po turecku na ziemi. Długowłosy mężczyzna przybrał stosunkowo luźną pozycję bojową, unosząc ręce na wysokość bioder i zaciskając pięści. Obróciwszy nieznacznie twarz w kierunku swojej partnerki, uśmiechnął się. Także dezaktywował nieco mroczne wzmocnienie.
- Jeżeli pozwolisz, odpowiem na nie po walce. – stwierdził bez dłuższego namysłu. Sawako jedynie prychnęła. Kosmiczny mutant obserwował sytuację nie bardzo wiedząc, co się dzieje. Jeszcze przed chwilą obydwoje walczyli przeciwko niemu, przegrywając! Teraz natomiast, dziewczyna odleciała na bezpieczną odległość, a przeciwnikiem miał być sam Yoh. Coś tutaj było nie tak… Uśmiech z twarzy białoskórego przybysza zniknął - on również przybrał luźną pozycję bojową skupiając się jedynie na tajemniczym złodziejaszku. Z drugiej strony, zamierzał także uważać na jego towarzyszkę. Ta para od samego początku mu się nie podobała - nie wyglądali na takich, którzy zamierzaliby czysto grać. Poza tym, wrażenie, że już kiedyś ich widział przez cały czas go nie opuszczało… Wnet Atsuko skierował wzrok na zmutowaną jaszczurkę. Wyglądał na znacznie poważniejszego niż przed kilkunastoma sekundami.
- Nie planowałem tego… Biorąc jednak pod uwagę zaistniałe okoliczności… – czarnowłosy ruszył z ogromną szybkością na swojego oponenta. Oczywiście, ten był doskonale przygotowany na ewentualny unik połączony z kontratakiem. Niestety nie mógł przewidzieć jednego „drobnego” szczegółu - gdy wojownik znalazł się tuż przed nim, jego włosy lekko uniosły się do góry zmieniając swoją barwę na złotą. Oczy przybrały natomiast seledynowy kolor. Zmiana była wyczuwalna nie tylko w przypadku poziomu mocy podróżnika, ale również przy większości aspektów fizycznych. Zanim białoskóra kreatura zdołała w jakikolwiek sposób zareagować, otrzymała potężny cios w twarz, który nadszedł z lewej strony. Utraciwszy zarówno równowagę jak i skupienie, przybysz stał się bardzo „łatwym celem” dla znacznie potężniejszego przeciwnika.
- Super Saiyan? I ukrywałeś to przede mną, Atsuko? – wyszeptał Insyendar spoglądając w kierunku walczącego złodzieja. Owszem, przez chwilę na twarzy elementalisty można było dostrzec lekkie zdziwienie. Mimo to, zniknęło ono tak szybko jak się pojawiło - mężczyzna wydawał się nie być szczególnie zaskoczony potężną przemianą rzezimieszka.

    Kiedy brunet w niebieskiej podkoszulce bez rękawów upewnił się, że z jego przyjaciółką jest wszystko w porządku, odetchnął z ulgą. Uruka był typem osoby, która być może na takiego nie wyglądała, ale dość mocno troszczyła się o swoich towarzyszy. Z Yui  - którą Shiroge chciał wcześniej zaatakować - młodzieniec znał się praktycznie od dziecka. Można by rzec, że ta dwójka wychowała się razem po śmierci rodziców chłopaka. Kiedy tylko Yoh przeszedł na formę Super Saiyanina, Raymond nie mógł uwierzyć własnym oczom. Zresztą, nie tylko on. W przypadku młodziana w grę wchodziła również druga cecha, która była dla niego bardzo charakterystyczna - miał tendencję do bardzo rzadkiego przejawiania jakichkolwiek odznak logicznego myślenia.
- Ray… Czy t-… – blondynka nie skończyła mówić, kiedy wyczuła obok siebie dość gwałtowny podmuch, a zarazem wzrost energii kolegi.
- Ta-da!! Super Saiyan! Dziwię się, że wcześniej na to nie wpadłem! – krzyknął z uśmiechem złotowłosy nastolatek, przybierając luźną pozycję bojową. Kaylin walcząca zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej od Rayema, spojrzała w jego kierunku z lekkim niedowierzaniem. Po chwili nastolatek zniknął zarówno z oczu swojej przyjaciółki, jak i partnerki Insyendara.
Kolejny? Pierw Atsuko, a teraz ten chłopak? To może być naprawdę ciekawe… – pomyślała. Na jej twarzy zagościł nieznaczny uśmiech.

    Przemieszczanie się z nienaganną szybkością oraz niezwykle szybka wymiana ciosów to cechy charakterystyczne walki pomiędzy międzywymiarowym złodziejem, a kosmicznym mutantem. Shiroge wyraźnie przegrywał ten pojedynek. Nie był w stanie nadążyć za szybkością, a także precyzją wojownika, z którym przyszło mu się zmierzyć. Mimo to, nie zamierzał również ustąpić… do czasu. Kiedy Atsuko miał wyprowadzić kopnięcie z kolanka w brzuch changelinga, ten skutecznie zablokował jego atak uśmiechając się. Gdy zamierzał przejść do kontrataku, otrzymał potężne uderzenie w twarz, które nadeszło z lewej strony. Bezwładnie odleciał kilkadziesiąt metrów dalej obijając się przez moment o ziemię - dość szybko odzyskał jednak kontrolę nad lotem wyhamowując po chwili nad zwęglonym podłożem. Białoskóra istota nie mogła uwierzyć w to, co widziała. Dwóch Super Saiyan, którzy znacząco przewyższali go mocą. Z jednym mógłby sobie jakoś poradzić. Jasne, że byłoby to ciężkie zadanie, ale zwycięstwo byłoby jeszcze wtedy możliwe. Teraz nie pozostało już nic poza tym, żeby się poddać… nie. Tego Shiroge nie mógł uczynić. Mimo wszystko posiadał własną dumę. Nie zamierzał prosić o litość. W ten sposób okazałby tylko swoją słabość oraz uległość. Ponad 20 lat temu tego nie zrobił i teraz również nie zamierzał. Przybysz uniósł prawą rękę do góry wystrzeliwując po chwili ciemnoczerwony pocisk energii, który eksplodował gdzieś wysoko w powietrzu.
- To wasz koniec, pieprzone małpy… – oznajmił z szyderczym uśmiechem.
- Wiesz może, o co mu chodzi? – zapytał długowłosy.
- Jasne. – odpowiedział nastolatek z nieznacznym uśmieszkiem. - On chce po prostu, żeby mu porządnie nakopać do dupy. – dodał. Po usłyszeniu tych słów na twarzy międzywymiarowego złodziejaszka również pojawił się niewielki uśmiech, lecz tylko przez chwilę. Spoważniał, kiedy wrócił wzrokiem na swojego oponenta.
- Nie jest taki mocny, ale na pewno nie zamierza się poddawać. Musimy go szybko wyeliminować zanim wpadnie na jakiś kretyński pomysł. – rzekł spokojnie mężczyzna w ciemnej podkoszulce bez rękawów. Młody wojownik jedynie mu przytaknął. Po tych słowach z wraku statku znajdującego się w oddali wyłoniło się działo o stosunkowo pokaźnych rozmiarach. Konstrukcja przypominała dzieło starożytnych cywilizacji, jednakże wyraźnie było widać, że niektóre elementy zostały zmodyfikowane przez „nowych właścicieli”. Nie minęło nawet dziesięć sekund, kiedy z lufy owej broni wystrzeliła ciemnofioletowa wiązka energii, kierując się w stronę pocisku wiszącego w powietrzu, jaki niedawno mutant wysłał w górę.
- To pierwszy raz, kiedy aktywuję Patefasum, ale według wskazówek… Za chwilę spotkacie się ze swoją zagładą, żałosne robaki! – stwierdził głośno, wybuchając śmiechem. Ciemnofioletowy promień eksplodował po zetknięciu się z ciemnoczerwonym pociskiem, tworząc coś na wzór „energetycznej chmury”, która w zaledwie kilka sekund przeobraziła się w ciemny międzywymiarowy portal. Z „drugiej strony” nie można było wyczuć żadnego stworzenia emanującego jakąkolwiek energią - nic. Całkowicie pusta czarna przestrzeń. A mimo to, właśnie ten fakt powodował jeszcze większy niepokój… Czas nad polem walki po prostu stanął w miejscu. Nawet zespół Taimatsu nie miał zielonego pojęcia, co się dzieje. Wnet, tajemnicze przejście zaczęło się zamykać. Z jego wnętrza została jednak „wypluta” niewielka ciemnoczerwona kulka, wyglądająca bardziej jak płynna materia, niźli coś stworzonego z czystej energii.
- Cholera, przechwyćcie to! – krzyknął Insyendar odbijając się od podłoża i kierując w stronę tajemniczego „przedmiotu” z naprawdę niewiarygodną szybkością. Niestety, zanim dotarł do celu otrzymał potężne kopnięcie w podbródek od białoskórego mutanta, który nagle pojawił się przed nim. Shiroge także miał zamiar zdobyć ową tajemniczą rzecz.  Kiedy tylko struktura ciemnoczerwonej kulki zetknęła się ze skórą kosmicznej jaszczurki, nastąpiła potężna eksplozja w postaci czerwonego słupa energii - wybuch odrzucił nawet ambasadora Beralzy znajdującego się stosunkowo niedaleko…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz