Rozdział #7: „Czas wielkich podróży!”

    Shiroge planował wypowiedzieć jakieś słowa, jednak nie zdążył tego zrobić gdyż jego klatkę piersiową nagle przebiła jasna lanca wystrzelona z unoszącej się przez cały czas góry dymu. Wykorzystując okazję, zielonowłosy chłopak przeniósł się do potężnego przeciwnika, wymierzając mu solidne kopnięcie w podbródek, które posłało jego ciało kilka metrów wyżej - był zbyt obolały, zaś kończyny powoli zaczynały odmawiać posłuszeństwa. Nie był w stanie wykonać uniku, czy też bloku - całą moc ataku musiał przyjąć na siebie. Dodatkowo, nie dano mu szansy na to, by zebrał jeszcze ostatki sił i kontratakował. Dostrzegł bowiem średniej wielkości ognisty pocisk, który po chwili w niego uderzył - niewielka eksplozja wystarczyła do wytworzenia siły, która wyrzuciła go do wyrwy w czasoprzestrzeni, jaką sam utworzył. Mimo to, powodów do świętowania nie było - dziura nie zamknęła się nawet po „wchłonięciu” własnego twórcy. Obok Woogyego pojawili się Viego, Kaylin, Silvia, Yoh oraz Yui, którzy najwyraźniej znajdowali się najbliżej pola walki. Poza tym, w przeciwieństwie do reszty, podróżnicy posiadali znacznie szybsze sposoby na dotarcie do celu, takie jak międzywymiarowe portale. Insyendar zerknął na białoskórego nastolatka.
- Ciekawe… – rzekł z lekkim uśmiechem, po czym wrócił wzrokiem na czasoprzestrzenną szczelinę.
- Ma ktoś jakiś pomysł, jak to zamknąć? – zapytał czarnowłosy złodziejaszek, drapiąc się po głowie.
- Normalnie. – odpowiedziała jego towarzyszka, zwracając tym samym na siebie uwagę reszty zebranych wojowników. - Holy Cancellation. – dodała, wystawiając prawą rękę do przodu i wysyłając w kierunku „czarnej dziury” falę niewidzialnej, acz wyczuwalnej energii. Wyrwa zaczęła się wyraźnie deformować, tak jakby przez moment opierała się zamknięciu. Wampirzyca nie zamierzała jednak ustąpić innej, nieznanej sile. Po upływie kilkunastu sekund spędzonych na siłowaniu się z tworem Shiroge, wszyscy mogli odetchnąć z ulgą, widząc jak zamyka się coś, co mogło doprowadzić do końca świata, a ostatecznie zakończyło walkę na korzyść obrońców planety.
- Ale… jak to zrobiłaś? – w pytaniu można było wyczuć nutkę niepewności. Nawet Atsuko nie zdawał sobie sprawy z tego, że kobieta, z którą podróżuje od tak wielu lat, posiada taką zdolność.
- Normalnie. Kiedy zaproponowałam użycie Kekkon Sphere, chciałam sprawdzić czy zadziała na niego energia istot nadprzestrzennych. Spodziewałam się takiego efektu, bo jego aura była zbyt mocno zbliżona do tej, którą dysponowałeś… przy wpadce. Wolałam mieć jednak pewność. – wyjaśniła, złapała oddech i kontynuowała.
- Holy Cancellation jest techniką, którą niedawno opanowałam. Polega na anulowaniu technik używanych przez byty nadprzestrzenne, takie jak Chie lub Azaz. Gdy moja pierwsza technika wyrządziła mu takie szkody, doszłam do wniosku, że coś może być na rzeczy… Między innymi, dlatego ambasadorzy Beralzy zaszczycili Nas swoją obecnością. Mylę się, zapałeczko? – po wyjaśnieniach, wampirzyca spojrzała na Insyendara, który jedynie nieznacznie się uśmiechnął i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Nope. Nie spodziewałem się takiego rozumowania po kimś, kto dwa razy narażał się na śmierć w całkiem bezmyślny sposób. Nie zamierzam jednak ukrywać tego, że przejrzałaś mnie na wylot. Gratulacje. – odpowiedział.
- No tak… Ale ja dalej nie łapię, dlaczego braliście w tym udział… – oznajmił Atsuko, siadając po turecku w powietrzu i drapiąc się po głowie.
- Geniusz w walce, kretyn w życiu… – wyszeptała Kaylin, zaś partnerka rzezimieszka, usłyszawszy te słowa cicho zachichotała.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie… Chodzi o to, że do czasu użycia tego pieprzonego działa, nie zamierzaliśmy tutaj zostawać do końca. Planowaliśmy Was obezwładnić i zgarnąć przy pierwszej, lepszej okazji, gdy będziecie bezbronni. Mój plan nie przewidział jednak przemiany wroga. Z takim samym rodzajem energii spotkałem się kilka lat temu, podczas jednej z podróży i nie wiążę z tą przygodą szczególnie dobrych wspomnień. Taki przeciwnik jest znacznie bardziej niebezpieczny, niż jakiś międzywymiarowy złodziej. – wyjaśnił, po czym zaczął rozglądać się dookoła, jakby poszukując czegoś wzrokiem w górze dymu, który zaczął na szczęście opadać i dawać nieco więcej światła na cholernie mocno zniszczone pole walki.
- Jasne… Udam, że zrozumiałem. Powiedz mi jeszcze, dlaczego możesz mówić tak długo, bez łapania oddechu? – zapytał, po czym otrzymał silne uderzenie w tył głowy, po którym spadł na ziemię i „zaliczył glebę”.
- W takim razie, tego tym bardziej nie zrozumiesz! – Kaylin odpowiedziała mu na tyle głośno, by usłyszał ją na dole. Po tych słowach zaczęła się cicho śmiać.

    Kiedy do wszystkich dotarło, że Shiroge został pokonany, atmosfera uległa znaczącej poprawie… Droga do zwycięstwa nie była prosta, dlatego też wszystkich cieszył fakt, że to koniec koszmaru. Ambasadorzy Beralzy postanowili tym razem darować parze rabusiów i puścić ich wolno, tak jakby to spotkanie nie miało miejsca. Viego ostatecznie nie odnalazł działa Patefasum - poszukiwał owego urządzenia jeszcze przez dłuższą chwilę po zakończeniu walki o losy planety. Większa część załogi Shiroge zginęła podczas starcia - jeżeli ktokolwiek zdołał przetrwać, postanowił raczej nie sprawiać problemu tym, którzy unicestwili „wielkiego imperatora”. Insyendar doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ktoś musiał wykorzystać chwilę nieuwagi obrońców Terry, by podczas konfrontacji zakraść się do „broni” i ją zabrać. Po co? Odpowiedź była jasna - dla potęgi. Para elementalistów postanowiła zostać w tym uniwersum na trochę dłużej. Nie tylko po to, by powstrzymać ewentualnego przeciwnika, jaki zdobyłby podobną moc do kosmicznej jaszczurki, ale również po to by odzyskać ów artefakt. Takie urządzenie nie powinno wpaść w niepowołane ręce. Zarówno Woogy, jak i Yui nie mieli pojęcia, o czym rozmawiają Jigen Tankenka po pokonaniu potężnego oponenta. Cieszyli się jednak z tego, że już go prawdopodobnie nie spotkają. Wszyscy zdecydowali się zachować w tajemnicy także transformację chłopaka, która była w stanie konkurować z mocą osłabionego wojownika o teoretycznie boskiej mocy. Insyendarowi zależało też na tym, by dowiedzieć się co to za forma, a także, w jaki sposób Roleyo ją pozyskał - był to kolejny powód, dla którego chciał zostać w uniwersum Genao trochę dłużej. Odnalezienie reszty ekipy, która nie mogła uczestniczyć w „ostatecznej rozgrywce” nie stanowiło wyzwania. Dzięki „Door of The World”, która umożliwiała otwieranie międzywymiarowych przejść, Kaylin i Yoh sprowadzili wszystkich w jedno miejsce w zastraszająco krótkim czasie. „Tutejszym herosom” opowiedziano o Jigen Tankenka, zaś oni zdecydowali się w zamian zdradzić informację dotyczącą tego, że w rzeczywistości, którą zamieszkują, mogła ze sobą współistnieć tak naprawdę nieliczona ilość różnych energii. Użytkownicy dwóch różniących się rodzajów mocy nie wpływali na siebie w żaden sposób, zaś w przypadku niektórych, można było wykrywać też więcej niż jeden rodzaj energii. Ten fakt dotyczył także poszukiwanej pary rabusiów, którzy urodzili się w tej przestrzeni. Była to kolejna sprawa, jaką zespół Taimatsu chciał zbadać.

    Po upływie kilku dni, większość wojowników, którzy brali udział w bitwie o losy Terry, doszła do siebie. Okazało się również, że zniszczenia wywołane tym starciem można było szybko „naprawić” za pomocą smoczych kul. Szczerze powiedziawszy, nikt nie potrafił udzielić konkretnej odpowiedzi na pytanie, skąd one w ogóle wzięły się w tym uniwersum. Na chwilę obecną nie zwracano jednak na ten fakt tak dużej uwagi. Przedmioty skradzione przez złodziei, pierwszy raz posłużyły komuś do pomocy, zamiast przyczynić się do wyrządzenia szkód - mowa oczywiście o smoczych radarach, które znikały z wielu światów w masowych ilościach. W ciągu zaledwie jednego dnia odnaleziono wszystkie siedem kryształowych kul, a następnie wezwano boskiego smoka. Nosił on imię Zamarad. Viegowi, to imię wydawało się dziwnie znajome, lecz nie mógł on sobie ostatecznie przypomnieć, gdzie je słyszał. Świat przywrócono do stanu sprzed bitwy z potężnym przybyszem, zaś mieszkańcom planety wymazano jakiekolwiek wspomnienia związanie z tym wydarzeniem. Jakiś czas później, czarnowłosa wampirzyca odwiedziła swojego brata oraz resztę rodzeństwa, która wtedy przebywała u niego. Atsuko nie zamierzał uczestniczyć w tym spotkaniu. Wolny czas poświęcał wyłącznie na wyczerpujące treningi, do których czasami dołączali się również Raymond i Woogy, a także na podglądanie z nimi młodych, seksownych nastolatek - zwłaszcza tych, które pasjonowały się sztukami walki. Mężczyzna nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego towarzyszka odwiedziła także rodzeństwo Atsuko. Mimo to, nie chcieli oni się pokazywać swojemu najmłodszemu braciszkowi na oczy - uznali, że sam wpadnie do nich z wizytą, jeżeli uzna to oczywiście za stosowne. Ostatecznie, para międzywymiarowych złodziei postanowiła ruszyć na dalsze przygody po innych przestrzeniach, pozostawiając ten świat pod opieką Insyendara i jego fioletowowłosej partnerki, którzy w razie ewentualnych problemów mieli się z nimi kontaktować poprzez Worldwide Data Gatherera. Chęć odbycia podróży po innych rzeczywistościach wykazała również Yui Tsumiko - przyjaciółka Raymonda - która doszła do wniosku, że koniecznie musi stać się silniejsza. Silvia nie była przekonana do tego pomysłu, jednak uległa namowie swojego zboczonego kompana. Tego natomiast przekonały tylko i wyłącznie, dość pokaźnej wielkości piersi młodej wojowniczki. Grupa, która jeszcze kilka dni temu chroniła planetę przed Shiroge, rozbiła się - każdy ruszył własną ścieżką…
Aki Kimura rozpoczął samotny trening w górach Dabezhia. Doskonalił przy tym nie tylko swoje zdolności manipulacji reishi, ale także poznawał nowe techniki Quincy, o których wspominał jego mistrz w swoich zapiskach. Młodzieniec doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak mało przydatny był podczas ostatniej bitwy - nie chciał w przyszłości ograniczać się jedynie do ostrzeliwania wroga lub odwracania jego uwagi. Chciał być bardziej przydatny.
Max Hatsutoku nie wyznał swoich uczuć Arisie, a przynajmniej nie zdążył tego zrobić w porę. Kiedy wybrał się do niej z kwiatami, dowiedział się, że podobnie jak większość znajomych, wyruszyła w samotną podróż, dzięki której powinna zyskać znacznie większą siłę, niż dotychczas. Białowłosy jedynie westchnął i delikatnie się uśmiechnął, gdy został uświadomiony o planach swojej „wielkiej miłości”. Wręczył bukiet przypadkowej, młodej damie przechodzącej chodnikiem, a następnie poleciał do Insyendara, który budował dom w okolicy. Chłopak wiedział, że musi zrobić to samo - trenować. Tłumaczył sobie, że nie będzie szukał kobiety, którą kocha, gdyż los i tak ich kiedyś ze sobą połączy. Jeżeli to jednak nie nastąpi, to najwyraźniej nigdy nie mieli być razem, prawda? Z pomocą ambasadora Beralzy, wyruszył w kosmos by odwiedzić swoją rodzimą planetę - Iesterię. Zdawał sobie sprawę z tego, że tylko tam może stać się znacznie potężniejszy, lecz nie wiedział, jak bardzo ta podróż będzie miała niekorzystny wpływ na Terrę…
Nawet po opuszczeniu Genao przez parę rzezimieszków, Raymond i Woogy nie zaprzestali swoich wspólnych treningów. Chłopcy doskonalili umiejętności walki podczas wyczerpujących sparringów, bądź wypraw.

    W międzywymiarowym Korytarzu…
- Whoa! Pierwszy raz widzę coś takiego! To jest… To jest ekstra! – blondynka była zachwycona widokiem Korytarza, o którym wcześniej mogła jedynie posłuchać krótkich opowiadań. Po jej słowach, Yoh jedynie podrapał się po głowie z głupim uśmieszkiem. Silvia zaś cicho westchnęła. Tak, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, dlaczego jej partner zdecydował się na dodatkową towarzyszkę w grupie bez dokładniejszego poznania jej umiejętności. Była jednak zadowolona - nie tylko mogła wykazać się projektem nowego stroju dla dziewczyny, ale również w końcu dane jej było porozmawiać z kobietą na takie tematy, jakich zwyczajnie nie chciała poruszać przy czarnowłosym mężczyźnie. Nawet pomimo tak wielu lat znajomości.
- Hehe… Może tym razem dokonamy losowego wyboru świata, jaki chcemy odwiedzić? – zapytał obydwie przedstawicielki płci pięknej.
- Nie mam nic przeciwko. – odpowiedziała Sawako, przewracając oczyma.
- Ja też! – rzuciła głośniej Yui. Oprych otworzył losowe przejście. Pierwszą rzeczą, jaką dostrzegł, była ogromna, fioletowa ręka, która leciała w kierunku portalu. Następnie trysnęło na niego kilkadziesiąt litrów krwi. Trzęsąc się, zamknął przejście i spojrzał na swoje zdezorientowane partnerki.
- Ja… Ja bym tego świata… jednak nie wybierał… tak, to dobra myśl… – oznajmił, po czym ruszył powolnym krokiem przed siebie. W następnym uniwersum na pewno będzie musiał wziąć kąpiel. Dziewczęta próbowały zrozumieć sytuację, która przed chwilą miała miejsce. Atsuko nie zamierzał sobie jednak przypominać tego widoku, więc zaniechały jakichkolwiek pytań…

    Ciemnym, aczkolwiek stosunkowo szerokim korytarzem, spokojnie szła drobna kobieta o czerwonych oczach. Białe włosy spięte w dwa kucyki po bokach, a także szeroki uśmiech widoczny na jej słodkiej twarzy, sprawiały, że wyglądała jak zadowolona dziewczynka, a nie - wbrew pozorom - dojrzała kobieta, którą była. Po krótkiej chwili dotarła do ogromnej sali. Na jej środku znajdował się zniszczony tron, na którym siedział zakapturzony młodzieniec. Wokół natomiast można było dostrzec sylwetki wielu innych istot, jednak większość z nich stała lub siedziała w cieniu, opierając się o ścianę.
- Mam to, o co prosiłeś! – krzyknęła entuzjastycznie, bez chwili zawahania.
- Dziękuję. Szkoda, że nie potrafił dostrzec prawdziwej mocy tego, co rzuciłem mu pod sam nos… – rzekł cicho mężczyzna zasiadający na tronie, wzdychając. Najwyraźniej spodziewał się czegoś więcej po tym, o kim była mowa.
- Swoją drogą… Domyślił się, że walczy z ich dziećmi? – zapytał po kilku sekundach, spoglądając na zadowoloną poddaną.
- Ciężko wyczuć… Chyba nie. Raczej mu konkretnie odbiło, gdy dostał ten niewielki zastrzyk mocy… – oznajmiła białowłosa z nieco zawiedzionym wyrazem twarzy. - Ale tak czy siak był dla nich bardzo ciężkim przeciwnikiem. – dodała.
- Szkoda… Najwyraźniej potrzebują więcej czasu… – rzekł. Po tych słowach na sali nastała cisza.

    Ciemność. Tylko ona była dla niego widoczna w tej chwili, kiedy otworzył oko… Jedyne słowa, jakie wypowiedział, nim ponownie zapadł w dalszy „sen”, brzmiały:
- Pamiętam… i… zapamiętam… rozszarpię…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz