Rozdział #1: „Początek wielkiej przygody!”

- Panie, działo Patefasum zostało ukończone w 95%! Informuję, że będzie gotowe do użycia za godzinę, bądź dwie. – zakomunikowała masywna istota wyglądająca niczym połączeniem tyranozaura ze człowiekiem. Odziana w brązowe szaty, które pękały w kilku miejscach pod naporem mięśni, ukłoniła się znacznie mniejszemu osobnikowi stojącemu przed ogromną szybą, za którą rozciągał się bezkresny kosmos.
- Świetnie. Wszystko idzie zgodnie z planem. – rzekł, odwracając się do swojego podwładnego. Dopiero teraz na jego śnieżnobiałej twarzy można było dostrzec przerażający, szyderczy uśmiech.
- Ponowne spotkanie to kwestia czasu… - po wypowiedzeniu tych słów, wybuch głośnym śmiechem.

    W jednym z największych budynków znajdujących się w Hercule City nastąpiła eksplozja o pokaźnych rozmiarach. Z dymu powstałego na jej skutek wyleciały dwie postacie w szarych pelerynach oraz kapturami na głowach. Po budowie ciał można było się domyślić, że są to mężczyzna i kobieta.
- Ile ma gwiazdek? – zapytała po chwili zastanowienia.
- Dwie. – odpowiedział z szerokim uśmiechem lecąc obok niej. - Jeżeli chodzi o tą przestrzeń, brakuje nam już tylko dwóch. – dodał po kilku sekundach.
- Wiesz, że nie będę zaskoczona, jeżeli ktoś znowu postanowi przeszkodzić nam w odnalezieniu kolejnych? – przedstawicielka płci pięknej cicho westchnęła spoglądając na zadowolonego partnera, który mimo wszystko, nieco skrzywił się po jej słowach. Nie pomyliła się - jak zwykle, zresztą. Po upływie kilku sekund para była zmuszona wylądować na równinach i zmniejszyć swoją energię do minimalnego, możliwego poziomu, gdyż zlokalizowali aurę innego wojownika. Przemieszczał się właśnie w ich kierunku z zawrotną szybkością.
- Jak myślisz, kto to? – zapytała mężczyznę, który właśnie chował skradzioną kulę do miniaturowego, międzywymiarowego przejścia. Prowadziło ono bezpośrednio do prywatnego magazynu dwojga złodziejaszków. Po zamknięciu małej wyrwy w czasoprzestrzeni, sięgnął do kieszeni po niewielki przedmiot przypominający zwykłego palmtopa. Po uruchomieniu go, wpisał jakieś hasło - zanim wysłał jednak zapytanie, nieco się skrzywił i cicho westchnął.
- Informacje zawarte w bibliotece Quinta nie muszą być aktualne, ale przy ostatnim sprawdzaniu tego świata na tej planecie, najsilniejszym wojownikiem był niejaki Oddyn Kagayaku. – rzekł do swojej partnerki. - Hm? Podróżnik, który miał okazję stoczyć z nim walkę, napisał, że poziom mocy tego mężczyzny wahał się pomiędzy dwoma, a trzema milionami tanów. Oczywiście, mowa o Ki. Biorąc jednak pod uwagę datę wpisu, może okazać się potężniejszy… - dodał, wyłączając i chowając urządzenie ponownie do kieszeni.
- Błędem byłoby myślenie, że nie myślisz o walce, prawda? – odezwała się odrobinę zaniepokojona kobieta. - Pamiętaj, że mieliśmy skupić się na czymś innym. – dodała po kilku sekundach, krzyżując ręce na klatce piersiowej i przechylając głowę w kierunku zbliżającego się zagrożenia. Wnet, mężczyzna otrzymał potężne uderzenie w twarz. Pod wpływem ciosu wykonał kilka kroków do tyłu. Dziewczyna była w lekkim szoku, gdy użytkownik mocy jaką wyczuwała co najmniej kilkaset kilometrów dalej, nagle znalazł się przed jej towarzyszem, wymierzając mu dodatkowo cios, który wyprowadził go z równowagi. Oddyn to dobrze zbudowany facet o jasnoniebieskich włosach uniesionych do góry. Zwykł nosić granatowy kombinezon oraz zbroję charakterystyczną dla świata, w którym znajdowało się Capsule Corp.. Złodziej nieznacznie się uśmiechnął, po czym przeniósł się bezpośrednio do swojej partnerki.
- To o nim jest mowa w bibliotece Quinta? – zapytała nieco zdezorientowana.
- Prawdopodobnie. Nie zgadniesz, na jakim poziomie stoi jego siła ciosu. – odpowiedział, ścierając niewielką ilość krwi z ust. Uśmiech nie znikał z jego twarzy nawet przez moment.
- Kim jesteście i po cholerę zbieracie smocze kule? – pytanie dosłownie zbiło parę złodziejaszków z nóg. Skąd wiedział, że zbierają artefakty niezbędne do wezwania boskiego smoka, skoro po odnalezieniu jednej kryształowej kuli od razu przenosili ją do prywatnego magazynu? Nawet smoczy radar nie zdawał się na nic w takim przypadku, gdyż nie wykrywał energii jaką emanowały.
- Nieważne. Widzę, że trochę was zaskoczyłem. W każdym razie, możecie oddać je z własnej, nieprzymuszonej woli i umrzeć, bądź odbiorę je sobie siłą. Wtedy tak czy siak zginiecie, lecz w nieco większych męczarniach. – po upływie kilku sekund bez odpowiedzi, zniknął. Nagle złodziej odepchnął swoją partnerkę do tyłu, szybko ściągając z siebie zbędną pelerynę i przesuwając się w prawo. Yoh to młody, aczkolwiek dobrze zbudowany mężczyzna o czarnych, chaotycznie ułożonych i długich włosach, które z tyłu spiął niebieską gumką. Nosi luźne, niebieskie spodnie oraz ciemnoczerwoną kamizelkę, pod którą znajduje się czarna podkoszulka bez rękawów. Na nadgarstku lewej ręki widoczna jest ciemna opaska, zaś na prawej bandaż. Oddyn wyraźnie zamierzał powtórzyć wcześniejszy wyczyn, jednak Atsuko nie miał najmniejszego zamiaru nabierać się dwa razy na tą samą, tanią sztuczkę. Wykonawszy unik, wymierzył cios z kolanka w brzuch niebieskowłosego wojownika, poprawiając akcję uderzeniem z łokcia w jego kręgosłup. Gdy zdezorientowany oponent upadł na ziemię, czarnowłosy odskoczył kilka metrów dalej przybierając wygodną dla siebie pozycję bojową. Kagayaku nie zwlekał z przeprowadzeniem kontry - ponownie zniknął. Tym razem jednak, owemu zagraniu towarzyszył dziwny świst. Pojawiwszy się po lewej stronie złodziejaszka, wymierzył mu cios w twarz, przed którym ten skutecznie się zasłonił… na próżno. Był to jedynie powidok - oryginał bowiem pojawił się z przodu Yoha, wymierzając mu serię kilkudziesięciu potężnych ciosów w brzuch i kończąc kopnięciem z półobrotu wykonanym w prawą stronę głowy. Na szczęście, tego ataku rzezimieszek zdołał uniknąć przenosząc się kilkanaście metrów dalej na stosunkowo bezpieczną odległość. Oddyn wylądował z nieznacznym uśmieszkiem.
- Nieźle! Ale to nie był zwykły powidok. Daj mi kilka minut, a rozgryzę tą technikę. Aha, i wybieram trzecią opcję, która zakłada, że dostajesz po dupie. – skomentował złodziej, wyglądając na pewnego siebie. Mężczyzna w granatowym kombinezonie jedynie prychnął. W kwestii kontynuowania pojedynków nie był osobą, którą trzeba było długo namawiać. Odbijając się od ziemi, niebiesko włosy z ogromną szybkością zbliżył się do swojego przeciwnika. Gdy znalazł się przy nim, zniknął - zamierzał wykonać kopnięcie w kręgosłup szyjny, przed którym Atsuko po prostu się schylił. Prawdziwy atak miał jednak nadejść z lewej strony - nim Oddyn go jednak wymierzył, przed jego twarzą powstała ciemna kula energii, z której wyłoniła się dość masywna macka. Przybierając formę ręki z zaciśniętą dłonią, wymierzyła mu potężne uderzenie w okolice mostka, po którym odleciał kilka metrów dalej.
- Co to było, do jasnej cholery? – Kagayaku był wyraźnie zdezorientowany. Nie spodziewał się takiej zagrywki po swoim przeciwniku i od samego początku tego pojedynku było to błędem. Kula zaczęła się dematerializować, natomiast Yoh z lekkim uśmiechem odwrócił się do oponenta.
- Za długo by tłumaczyć… - rzekł, drapiąc się po policzku. - W każdym bądź razie, nawet taki tępak jak ja nie miał większego problemu z rozgryzieniem Twojej zdolności. Wiedz, że to zły znak… - dodał, unosząc i kiwając palcem wskazującym na prawo i lewo.
- Co?... – zapytał niepewnie niebiesko włosy dalej łapiąc oddech po poprzednim ataku międzywymiarowego podróżnika.
- Polegasz na prostej technice, która opiera się na Twojej szybkości. Nie wykonujesz pierwszego ciosu, bo prawdopodobnie zawsze ma on być fałszywym atakiem. Stąd prosty wniosek… Mylisz przeciwnika, który nie potrafi wykrywać aury innych wojowników. – oznajmił, a następnie klasnął w dłonie przed swoją twarzą. - Yo! Zasadnicza wada? Przy istotach potrafiących lokalizować energię innych nie przynosi to specjalnych efektów, a Ty najwyraźniej masz tendencję do ignorowania mocy osób, których nie znasz! – młody mężczyzna w ciemnoczerwonej podkoszulce złapał oddech i podleciał do swojej partnerki.
- To byłoby chyba na ty-… - w kierunku pary złodziei nagle pomknął średniej wielkości pocisk energii. Kobieta chwyciła swojego towarzysza za kołnierz kamizelki i teleportowała się kilkadziesiąt metrów dalej, unikając destrukcyjnego działania techniki. W miejscu, w które uderzył pocisk, nastąpiła eksplozja o dość pokaźnych rozmiarach.
- Mówiłeś coś o ignorowaniu mocy nieznajomych jakieś kilkanaście sekund temu, czy może się przesłyszałam? – partnerka długowłosego odezwała się ironicznie, nie oczekując odpowiedzi. Niebieskowłosy facet nagle pojawił się za nią, próbując wymierzyć atak z zaskoczenia - na jej twarzy natomiast widoczny był niewielki uśmiech. Nachylając się, wykonała unik przed fałszywym atakiem, a następnie wykorzystując swoje ciało, za pomocą techniki „Kiaiho” wytworzyła wokół siebie niewidzialną falę energii, która skutecznie odepchnęła Oddyna kilka metrów dalej. Młoda kobieta ściągnęła szatę, którą miała na sobie od początku starcia. Silvia to zgrabna kobieta o średniej długości, czarnych włosach. Na jednym z dwóch kosmyków opadających na jej twarz znajduje się złota spinka. Charakterystyczne dla jej wyglądu są także ciemnoczerwone źrenice w dużych, zielonych oczętach. Nosi ciemną, długą i elastyczną sukienkę z własnoręcznie wyciętym dekoltem, pod którą znajduje się czerwona podkoszulka bez rękawów - owe połączenie sprawia, że piersi kobiety są doskonale wyeksponowane. Smaczku jej kobiecości dodają również jasnoniebieskie, obcisłe jeansowe spodnie. Wygląda… dość seksownie. I właśnie to przykuło początkowo uwagę jej oponenta. Wykorzystując chwilę jego nieuwagi, teleportowała się bezpośrednio za niego i wymierzyła kopnięcie w prawą stronę szyi. Atak wystarczył do przewrócenia, a zarazem posłania kilku metrów dalej. Mężczyzna dość szybko wstał, nie dając Silvii szansy na jakąkolwiek poprawkę owej akcji.
- Dwoje na jednego, co? – Feer przybrał luźną pozycję bojową. Po trzech, czterech sekundach skok jego energii był doskonale wyczuwalny - włosy wojownika w jednej chwili zmieniły barwę na złotą, zaś tęczówki przybrały kolor seledynowy. Bazowy poziom mocy również znacząco się zwiększył, natomiast para złodziei nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Można było to wyczytać z wyrazów ich zdezorientowanych twarzy.
- O, wyrównałeś szanse... – zażartowała Sawako, a następnie zerknęła na partnera. - W bibliotece Quinta nie ma żadnego wpisu dotyczącego Super Saiyan w tym uniwersum? – zapytała, wykonując krok do tyłu.
- No… Najwyraźniej ktoś zapomniał wspomnieć o tym szczególe… – odpowiedział Atsuko. Dostrzegając zachowanie kobiety, szybko spoważniał. Saiyanie to jedna z najbardziej niebezpiecznych oraz nieobliczalnych ras, na jakie można natknąć się podczas międzywymiarowych podróży. Dodatkowo, jeżeli któremuś z przedstawicieli tego gatunku udało się osiągnąć formę Super Saiyanina, sprawa stawała się jeszcze bardziej skomplikowana. Walka z takim wojownikiem była cholernie ciężka nie tylko ze względu na ogromny wzrost jego mocy, ale także z powodu zawziętości oraz dumy - przegrana bardzo często nie wchodziła w grę. Starcie zwykle kończyło się na śmierci jednego z walczących. Oczywiście, wielkości całego multiwersum nie sposób ogarnąć, toteż można cały czas natknąć się na znacznie gorsze indywidua. Niewątpliwie jednak z Saiyanami nie ma żartów. W pewnym momencie, Oddyn odbił się od podłoża, znikając. Przemieścił się bezpośrednio do Yoha, wymierzając mu uderzenie w twarz, które nadeszło z prawej strony. Czarnowłosy nie był w stanie wykonać uniku przy takiej szybkości, dlatego też pod wpływem ataku odleciał kilka metrów dalej. Szybko doszedł do siebie, dzięki czemu nie było problemów z wyhamowaniem jeszcze w locie. Nim zdążył jednak wykonać jakąkolwiek akcję, Kagayaku przeniósł się nad niego. Wykonawszy kopnięcie w brzuch wojownika, złotowłosy dosłownie wbił go w ziemię, w której powstało wgniecenie o niewielkiej średnicy. Nagle za Super Saiyaninem znalazła się Silvia - za pomocą palca wskazującego, lekko zraniła go w szyję powodując powstanie zadrapania. Po owej akcji została jednak szybko chwycona za rękę i ściągnięta do mężczyzny, który wymierzył jej kopnięcie w mostek. Gdy nachyliła się pod wpływem uderzenia, otrzymała dodatkowo potężny cios w kręgosłup szyjny z łokcia, które posłało jej bezwładne ciało na leżącego Yoha… a właściwie, tak przynajmniej wydawało się Oddynowi.
- Po co wam to było, co? – rzekł „blondyn”, spoglądając na leżącą parę złodziei. Wystawiając otwartą dłoń przed siebie, utworzył przed nią niewielką kulę energii, a następnie nieznacznie się uśmiechnął.
- Nieważne. Tutaj kończą się wasze podróże, pieprzone gołąbk-… - mężczyzna poczuł, że coś zaczęło przebijać się przez jego dłoń - dezaktywując technikę, odskoczył, dostrzegając ciemną, ostro zakończoną mackę, która szybko zniknęła. Gdy wylądował spojrzał na lekko zranioną kończynę.
- Znowu? Co to było? W jaki sposób przedarło się przez moją energię, do ciężkiej cholery? – wyszeptał do siebie, a następnie zerknął na przeciwników. Na jego twarzy ponownie zagościło niemałe zdziwienie, gdy Ci wstali. Mieli kilka zadrapań, ledwo widoczne siniaki na ciele czy lekko zniszczone ubranie, lecz żadnych poważniejszych obrażeń.
- Cholera, jesteś lepszy niż się spodziewałem! – stwierdził, przeciągając się. Silvia spojrzała na niego z lekkim znudzeniem - tym razem postanowiła po prostu milczeć.
- Może ja też powinienem przejść wyż-… - Atsuko nie skończył wypowiedzi, gdy Oddyn bezczelnie wszedł mu w zdanie.
- Nie przegram z jakimiś pieprzonymi złodziejami! – skomentował głośno i krótko, wystawiając przed siebie obydwie ręce. Przed otwartymi dłońmi utworzył średniej wielkości błękitną kulę, którą miał zamiar wystrzelić w międzywymiarowych podróżników. Nim jednak udało mu się przejść do owej akcji, Silvia pojawiła się na jego plecach w pozycji klęczącej - zaskoczony Kagayaku nie mógł nic zrobić, kiedy został odkopany do przodu ledwo utrzymując równowagę. Nie zamierzał dezaktywować techniki. Gdy tylko udało mu się podeprzeć prawą nogą, przed twarzą dostrzegł jedynie ciemną dłoń o trzech palcach, która po chwili złapała go za twarz. Był to twór stworzony z energii złodzieja, który przewrócił oponenta. W drugiej dłoni stworzył natomiast czarny pocisk energii i wpuścił go w błękitną kulę utworzoną przez Oddyna. Technika, która miała posłużyć do wyeliminowania podróżników, ostatecznie zadziałała na niekorzyść własnego twórcy. Yoh w ostatnim momencie zdążył wykreować wokół siebie „czarny kokon”, który został wyrzucony gdzieś w powietrze w wyniku potężnej eksplozji. Sawako natomiast bez problemu teleportowała się na bezpieczną odległość, poza pole rażenia wybuchu. Gdy Atsuko także znalazł się dalej, dezaktywował działanie swojej techniki. Po jego lewym ramieniu ciekła krew. Chłopak od razu poleciał do swojej towarzyszki, którą zauważył z góry. Powstały w wyniku eksplozji dym uniemożliwiał dostrzeżenie czegokolwiek, toteż para musiała mieć się jeszcze przez chwilę na baczności…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz