Rozdział #5: „"Trochę" poważniejszy problem...”

    Woogy spoglądał na słup czerwonego światła z niewielkim uśmiechem. Szczerze powiedziawszy, nie był typem wojownika, który rzucałby się na znacznie słabszych przeciwników - postąpiłby tak tylko wtedy, gdyby sytuacja naprawdę tego od niego wymagała.
- Nie zamierzasz się przemienić w Super Saiyanina i do nich dołączyć? – zapytał ciemnowłosy nastolatek, pojawiając się przy zadowolonym szatynie. Bez chwili zastanowienia wytworzył w prawej dłoni bardzo jasny, energetyczny łuk. Aki Kimura - gdyż o nim mowa - zwykle nosi jasnofioletową koszulę z krótkim rękawem, pod którą znajduje się biała podkoszulka bez rękawów. Do tego dochodzą również niebieskie, jeansowe spodnie oraz sportowe, ciemne buty z metalowymi nakładkami na palcach.
- Myślałem o tym, ale odnoszę wrażenie, że ta forma będzie za chwilę stosunkowo marnym doładowaniem. – odpowiedział po chwili ciszy. Rzeczywiście, w jego słowach było znacznie więcej prawdy niż mogłoby mu się początkowo wydawać. Energia tworząca słup o czerwonym zabarwieniu zaczęła powoli znikać ukazując zupełnie nową postać kosmicznego mutanta. Jego skóra przybrała ciemnoszary kolor, zaś w kilku miejscach na całym ciele można było dostrzec znaki o fioletowej barwie, wewnątrz których wyraźnie pulsowała jasna substancja. Wcześniej błękitne „skorupy” na ciele demona mrozu przybrały ciemnofioletową barwę. Na czole jaszczurki powstało również coś na wzór trzeciego oka. Zarówno ono, jak i para normalnych oczu, przybrały czerwony kolor. Poza nieznacznym przyrostem masy mięśniowej i ogólnym wyglądem wojownika w tej formie, drugą charakterystyczną cechą była ciągle ulatniająca się z ciała potwora, jasnofioletowa energia - cały proces sprawiał takie wrażenie, jakby nie miała ona końca. Przerażający oponent wisiał swobodnie w powietrzu, nie zwracając szczególnej uwagi na obrońców planety, którzy jeszcze niedawno sprawiali mu niemały problem.
- Sądziłem, że Patefasum posiada zupełnie inne, bardziej destrukcyjne właściwości, ale… to jest znacznie ciekawsze. – rzekł spokojnie, a następnie zaczął rozglądać się po polu walki. W pewnym momencie zniknął. Nie minęły nawet dwie sekundy, kiedy pojawił się pomiędzy złotowłosymi wojownikami. Jego szybkość była nie do opisania. Uległa tak niewiarygodnej poprawie, że była wystarczająca do tego by przemieścić się do dwóch Super Saiyan w taki sposób, aby oni nawet nie mieli szansy na jakąkolwiek reakcję. Atsuko otrzymał potężne kopnięcie w głowę, które posłało go w kierunku Silvii, zaś Uruce wymierzono niezwykle szybki, a zarazem bardzo silny cios w brzuch. Pod wpływem owego ataku odleciał kilkaset metrów dalej, rozbijając się o ewentualne przeszkody. Nie był w stanie wyhamować lotu - ciało odmówiło mu w tym momencie jakiegokolwiek posłuszeństwa. Na szczęście, został przechwycony przez Woogyego, wychodząc z owej akcji bez większych szkód. Szatyn, wraz ze swoim przyjacielem od razu zniknął w celu przemieszczenia się na bezpieczniejszą odległość. Potężny mutant spokojnie wylądował w miejscu, w którym jeszcze przed kilkunastoma sekundami zaskoczył dwóch potężnych „obrońców planety”. Z uśmiechem na twarzy zaczął rozglądać się dookoła, po twarzach zdezorientowanych lub przerażonych wojowników. Wampirzyca przechwyciła swojego towarzysza bez większych problemów i podobnie jak Roleyo, ona również przemieściła się kilkaset metrów dalej, gdzie będzie bezpieczna. W przeciwieństwie do międzywymiarowego złodzieja, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że przy tak potężnych przeciwnikach potrzebują nie tylko dobrego planu działania, ale również świetnej synchronizacji podczas wykonywania poszczególnych akcji.
- Trzymasz się? – zapytała mężczyznę nie spuszczając wzroku z oponenta. Ten natomiast cicho westchnął, po czym zwyczajnie wstał.
- Jakoś. – rzekł po krótkiej chwili namysłu.
- Nie jestem pewna czy to zadziała, ale wpadłam na pewien, stosunkowo prosty plan. – rzuciła, nieznacznie się uśmiechając i wykonując kilka kroków do przodu. - Zaatakuj go na pełnej mocy, od frontu. Wykorzystam chwilę, w której skupisz na sobie uwagę, żeby się do niego zbliżyć i spróbować chociażby lekko zadrapać. Już wiesz, o co mi chodzi? – dodała wyjaśniając złodziejaszkowi pokrótce jego udział w przypadku tej jakże prostej taktyki. Złotowłosy mężczyzna odpowiedział wrednym uśmiechem, po czym przybrał luźną pozycję bojową - uwalniając ogromne pokłady energii, najzwyczajniej w świecie ruszył w kierunku przeciwnika.
- Co on sobie myśli? Tego skurwiela nie pokona brutalna siła! – oznajmił Kimura obserwując całe zajście z odpowiedniej odległości. Woogy, który stał obok niego jedynie skrzyżował ręce na klatce piersiowej, spoglądając na Sawako.
Ona wyraźnie ma jakiś plan… Jest zbyt skoncentrowana. Ale… jaki? – kiedy szatyn poszukiwał w myślach odpowiedzi na to pytanie, para złodziei rozpoczęła dywersję. Super Saiyanin zbliżył się do mutanta o ciemnoszarej skórze z zamiarem wymierzenia mu pierwszego ciosu w środek twarzy. Chybił. Kosmiczna jaszczurka wykonała płynny unik, aby następnie skontrować atak potężnym uderzeniem z łokcia w kręgosłup szyjny. W tym samym momencie czarnowłosa wampirzyca zniknęła z miejsca, w którym wcześniej stała - pojawiła się po prawej stronie oponenta próbując go chociażby zadrapać paznokciem. Owe zagranie - o dziwo - odniosło sukces, jednakże po tej próbie Silvia została chwycona za włosy zanim zdołała pomyśleć o jakimkolwiek odwrocie. Shiroge bez najmniejszego oporu wymierzył jej potężny cios w twarz. Kobieta w ostatnim momencie zasłoniła się rękoma, lecz w chwili, gdy miała odlecieć kilkaset metrów dalej pod wpływem tego uderzenia, wyczuła aurę przybysza za sobą.
Jest aż tak szybki?! – pomyślała, po czym otrzymała potężne kopnięcie w kręgosłup, po którym głośno krzyknęła i odleciała kilkaset metrów dalej. Kobieta została na szczęście skutecznie przechwycona przez ciemnowłosego elementalistę, zanim w cokolwiek uderzyła.
- Ty śmieciu!… Nie masz za grosz szacunku do kobiety?! – krzyknął Yoh, wstając. Co prawda, ledwo stał na nogach, jednak ani trochę nie przeszkadzało mu to w zwróceniu na siebie uwagi przeciwnika.
- Jeszcze stoisz? Czuję się lekko zasko-… – potężna istota wykonała płynny ruch w bok unikając ciosu z zaskoczenia, który planował wyprowadzić Uruka. Plan złotowłosego obrońcy planety niekoniecznie się powiódł. Gdy przeciwnik zamierzał dać mu nauczkę, wyczuł nagły skok energii za sobą. Odwrócił się tylko i wyłącznie po to by znowu zostać zaatakowanym. Przyjęcie kopnięcia w podbródek wymierzonego przez Woogyego w formie Super Saiyanina nie wywołało na nim jednak większego wrażenia. Wręcz przeciwnie - po ataku, którego nawet nie zamierzał unikać, oplótł ogon wokół gardła zdezorientowanego wojownika, który nie zdążył się ulotnić. Chciał zapewnić mu chwilę niewiarygodnego bólu, o czym świadczył chociażby wredny uśmiech malujący się na jego twarzy. Plan mutanta znowu się jednak nie powiódł. Ogon Shiroge został ucięty mniej więcej w połowie, zaś on sam zaczął głośno krzyczeć. Kaylin otworzyła pod złotowłosym chłopakiem międzywymiarowy portal, do którego po prostu wpadł. Został przeniesiony właśnie do partnerki Insyendara.
- Trzech wojowników w słynnej formie Super Saiyan nie daje sobie rady? Mało pocieszająca wizja… – skomentowała krótko tą jakże nierówną walkę. Po kilku sekundach jej uwagę zwróciła jednak czarnowłosa wampirzyca, która podróżuje z Yohem. Silvia utworzyła w prawej dłoni niewielką energetyczną kulę. Tak idealnie skoncentrowana energia zaskoczyła nawet Cemineyę. „Złodziejka” nie zamierzała jednak bezmyślnie ruszać w kierunku potężnego oponenta. Viego stojący kilka metrów dalej doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że oczekuje ona na dobrą okazję do ataku. Nagle zniknęła…
Shiroge przez dłuższą chwilę krzyczał tak, jakby obdzierano go na żywca ze skóry. Niestety - prawdopodobnie przez wpływ tajemniczej kulki, która połączyła się z jego ciałem doprowadzając do powstania tej potężnej formy - odcięty ogon zaczął dość szybko odrastać. Kosmita nie nacieszył się nim przez długi czas. Towarzyszka Yoha pojawiła się niespodziewanie po jego prawej stronie - zadrapanie, które wcześniej pozostawiła nie było już widoczne jednakże nie przeszkadzało to w prawidłowym działaniu dość niebezpiecznej techniki kobiety. Być może, chodziło tutaj o krew przeciwnika, która nawet w śladowych ilościach musiała się znaleźć na palcu kobiety. Kto wie… Istota o ciemnoszarej skórze była na tyle zdezorientowana, że nie myślała o wykonaniu jakiegokolwiek uniku. Silvia wykorzystała ten moment do wbicia oponentowi w twarz kuli energii, którą niedawno wykreowała. Nastąpiła eksplozja o pokaźnych rozmiarach. Po prawej stronie, z góry dymu wyleciał Shiroge. Po lewej zaś, partnerka międzywymiarowego rzezimieszka, którą ten od razu złapał i zniknął, przenosząc się na bezpieczną odległość.
- Silvia!! Hej! Ocknij się!! – krzyczał złotowłosy przez dobre kilka sekund. Kobieta powoli otworzyła oczy.
- Nie krzycz, pajacu… To tylko… takie małe obrażenia… – stwierdziła z uśmiechem na twarzy. Ponownie naraziła się jednak na dość poważny uszczerbek na zdrowiu, sprawiając tym samym ogromną przykrość mężczyźnie. Atsuko nie zamierzał komentować tego zachowania. Spodziewał się nieco innej strategii po wampirzycy, którą znał przecież od najmłodszych lat. Sięgając do kieszeni wyciągnął z niej niewielki woreczek. Przechylając go, wyciągnął jedną - prawdopodobnie ostatnią - fasolkę Senzu, którą powoli wsunął do ust swojej partnerki. Po krótkim czasie, energia Silvii została odnowiona, zaś jej rany zniknęły. Nie zdążyła jednak niczego powiedzieć.
- Pieprzyć to! Zrobiłaś już zdecydowanie za dużo, jeżeli chodzi o ten świat! Resztę zostawiasz od teraz w moich rękach i nie waż się dalej angażować do tej walki, jeżeli nie wyrażę na to zgody! – rzekł z początku gwałtownie, by po chwili powoli zacząć się uspokajać. Postawiwszy partnerkę na ziemi, wyprostował się i złapał oddech, zerkając na leżącego przeciwnika.
- Piękna scena… Ale ta głupia suka zapłaci za to, co mi zrobiła. Zresztą, Wy też otrzymacie swoją karę zaraz po niej. – ku zdziwieniu niemalże wszystkich - zarówno pozostałości jednostek wroga, jak i obrońców Terry - kosmiczna jaszczurka wstała bez większych problemów nie mając ponad połowy ciała. Zamiast jakiejkolwiek tkanki mięśniowej lub kości, prawą stronę formowała fioletowa energia.
- Ładnie zagrałem przy utracie ogona, prawda? Myśleliście, że możecie mi cokolwiek zrobić? Uwielbiam dawać innym nadzieję na to, że może być lepiej… by następnie odebrać ją sobie z zimną krwią! – po tych słowach mutant zaczął się śmiać niczym opętany. Rzeczywiście, większość obrońców planety dosłownie padła na kolana, nie dostrzegając już chociażby najmniejszej szansy na zwycięstwo. Tak, to była zupełnie inna liga - to nie był przeciwnik nawet dla czwórki międzywymiarowych podróżników. Kosmiczna jaszczurka stała się czymś, co przekraczało granice jakiejkolwiek logiki. Czymś, co nie powinno nigdy powstać.
- Można byłoby użyć tego całego Patefasum przeciwko niemu… ale nie ma pewności czy to nie sprawi, że stanie się jeszcze potężniejszy. – wyszeptał do siebie Viego, przygryzając wargę i rozglądając się dookoła. Ten wojownik nie był typem osoby, która miałaby zwyczaj poddawać się presji, jaką wywierało otoczenie. Nawet w przypadku tak żałosnej sytuacji, w jakiej przyszło mu się znaleźć, starał się zachować zimną krew i obmyślić jakieś - stosunkowo sensowne - rozwiązanie problemu. Insyendar poszukiwał wzrokiem działa, które przyczyniło się do zmiany formy Shiroge, jednak nigdzie nie mógł go zlokalizować. Obrońcy planety zapewne za bardzo skupili się na potężnym oponencie, przez co stracili z oczu niezwykły artefakt, jaki mógłby mieć w tym momencie ogromny wpływ na zwiększenie szansy na zwycięstwo.
- Rzadko jestem zmuszany do używania tej techniki, ale… co mi tam. Broni nie widać, więc trzeba ją skonstruować samodzielnie. – znowu wyszeptał do siebie, po czym odbił się od ziemi i wzbił wysoko w powietrze. Elementalista ustawił się mniej więcej w taki sposób, by pozostawać na tle Słońca w razie, gdyby przeciwnik postanowił sobie wziąć go za ewentualny cel. Utworzywszy za sobą niewielką kulę energii, uśmiechnął się i zaczął zlatywać w kierunku kosmity o ciemnoszarej skórze, którego ciało powoli regenerowało się po ataku wampirzycy.

    Hatsutoku z dość poważnym wyrazem twarzy podszedł do Arisy, która nie widziała sensu w kontynuowaniu starcia z przeciwnikiem posiadającym tak przytłaczającą moc i gigantyczną przewagę. Pomimo swojego zacięcia oraz niezwykle brutalnego stylu walki, bardzo łatwo dopuściła do siebie myśl o porażce, która zbliżała się znacznie większymi krokami, niż na początku bitwy.
- Od kiedy zamierzasz się litować nad czymś, co chce zniszczyć naszą przyszłość? – zapytał, wyraźnie nawiązując do słów, które wcześniej padły w jego kierunku z ust blondynki. Max nie grzeszył rozumem, to fakt. Potrafił jednak zmotywować swoim zachowaniem innych wojowników lub wojowniczki do działania. Nie była to żadna niezwykła umiejętność, a charakterystyczna cecha chłopaka, której nie potrafili zrozumieć nawet jego przyjaciele.
- Nie wiem jak Ty kotku, ale ja zamierzam chronić to, co kocham. Jestem zdecydowanie za młody na śmierć. – oznajmił z szerokim uśmiechem, wykonując kilka kroków do przodu i przykładając prawą dłoń do twarzy. Po chwili, wykonując szybki ruch ręką, zmaterializował na niej maskę Pustego. Nie oczekując na jakąkolwiek reakcję lub odpowiedź nastolatki, zwyczajnie zniknął.

    O potędze kosmicznego mutanta po transformacji nie trzeba było dużo mówić. Większość wojowników nie potrafiła określić prawdziwej mocy, jaką dysponowała jaszczurka o ciemnoszarej skórze. Pomimo faktu, że już teraz jego aura była wręcz przytłaczająca, pewnym było to, iż nie pokazał jeszcze wszystkich swoich zdolności. Tak naprawdę, większość obrońców obawiała się właśnie tego. Jak bardzo destrukcyjne techniki posiada tak niewyobrażalnie potężna kreatura, skoro ogromną przewagę ma nie stosując ich prawie w ogóle?
- Hisuisei. Enken! – krzyknął brązowooki elementalista. W pewnym momencie, za mężczyzną nastąpił wyrzut pokaźnej ilości energii, który jeszcze bardziej go rozpędził. Gdy tylko znalazł się przy oponencie, wymierzył mu niezwykle silne uderzenie pięścią, które dodatkowo zostało doładowane ognistą aurą. Shiroge bez większego problemu zablokował owy atak, jednakże nie spodziewał się tak ogromnego nacisku energii. Pod wpływem zastosowania tego ataku, pod obydwoma wojownikami powstało średniej wielkości wgniecenie. Gdy przemieniony changeling lekko się zachwiał, zwiększył poziom swojej mocy. Utrapienie, jakim był Viego, odsunął od siebie za pomocą silnego uderzenia ogonem w lewą stronę ciała podróżnika. Na jego nieszczęście, kiedy tylko Insyendar odleciał kawałek, przed twarzą jaszczurki pojawił się Hatsutoku z maską Pustego na twarzy.
- Cero… – przemówił dość mocno zdeformowanym, jakby nieco metalicznym głosem, wysuwając otwartą dłoń przed twarz zmutowanego kosmity. Promień czerwonej energii zakrył ciało najeźdźcy. Cała sytuacja wyglądała tak, jakby został on spopielony po zastosowaniu tego ataku. Niestety, tak się nie stało - jaszczurka wykonała unik w ostatniej chwili, przenosząc się na bezpieczniejszą odległość. Mylne wrażenie, jakoby przeciwnik miałby zostać obrócony w pył, można było więc odnieść dostrzegając znikający powidok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz